Zakończyła się obserwacja psychiatryczna Vitalija S. współpodejrzanego o usiłowanie zabójstwa synka partnerki
Jak poinformował w czwartek PAP prok. Andrzej Dubiel, rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, obserwacja psychiatryczna 26-letniego Vitalija S., która była przeprowadzona w warunkach zamkniętych w areszcie śledczym na Montelupich w Krakowie, dobiegła końca i mężczyzna wrócił już do aresztu w Rzeszowie.
"Obecnie czekamy na opinię biegłych po przeprowadzonej obserwacji psychiatrycznej" – przekazał PAP prok. Dubiel.
Obserwacja Vitalija S. zaczęła się w połowie czerwca. Mogło to nastąpić dopiero wtedy, gdy zakończyła się obserwacja jego partnerki - 23-letniej Oksany P., współpodejrzanej o usiłowanie zabójstwa synka. Chodziło bowiem o to, żeby podejrzani nie stykali się ze sobą, nie kontaktowali.
Oboje byli badani przez biegłych tych samych specjalności: dwóch psychiatrów, psychologa i seksuologa.
Oksana P. była na obserwacji psychiatrycznej w tym samym areszcie śledczym na Montelupich w Krakowie. Trafiła tam w połowie maja. W jej sprawie prokuratura także nadal czeka na opinię biegłych.
Podejrzani są obywatelami Ukrainy. Prokuratura postawiła im zarzuty usiłowania zabójstwa małoletniego synka kobiety – obecnie ponad 3-letniego Danyla P., w kumulacji ze zgwałceniem dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcaniem się nad "osobą nieporadną z uwagi na wiek" ze szczególnym okrucieństwem.
Pod koniec kwietnia br. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu zgodził się na obserwację psychiatryczną obojga, przeprowadzoną w warunkach szpitalnych.
Taka obserwacja w warunkach szpitalnych trwa zazwyczaj cztery tygodnie. Jednak na wniosek biegłych może zostać przedłużona przez sąd o dwa tygodnie.
Potrzebę przeprowadzenia badania pary podejrzanych w warunkach zamkniętych zgłosił zespół biegłych: dwóch psychiatrów, psycholog i seksuolog, którzy przeprowadzili już wcześniej jednorazowe badanie obojga. Uznali jednak, że po jednorazowym badaniu podejrzanych nie są w stanie uzyskać pełnego i ostatecznego rozpoznania ich stanu psychicznego, i że do wydania opinii w sprawie ich poczytalności konieczna jest obserwacja psychiatryczna w warunkach zamkniętych.
Aby obserwacja się odbyła, konieczna jest zgoda sądu, który 26 kwietnia przychylił się do wniosku prokuratury.
Historia małego Danyla wstrząsnęła opinią publiczną na początku października 2022 roku. Jego stan wskazywał, że maluch od dłuższego czasu był katowany, wielokrotnie gwałcony, przypalany papierosami przez najbliższych - matkę chłopczyka i jej partnera.
W środę, 5 października 2022 r., po południu konkubent matki zawiózł taksówką będące w stanie krytycznym dziecko do szpitala w Stalowej Woli. Później dziecko przetransportowano do szpitala w Rzeszowie. Lekarze widząc stan malca, powiadomili policję.
Para została zatrzymana jeszcze tego samego dnia. W chwili zatrzymania oboje byli trzeźwi.
Następnie oboje usłyszeli zarzuty usiłowania zabójstwa małoletniego synka kobiety - Danyla P., w kumulacji ze zgwałceniem dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcaniem się ze szczególnym okrucieństwem nad "osobą nieporadną z uwagi na wiek".
Takie zarzuty postawiła obojgu podejrzanym Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli, która wszczęła śledztwo w tej sprawie. Śledztwo następnie przejęła prokuratura w Tarnobrzegu. Z uwagi na dobro chłopca i wyjątkowo drastyczny charakter jego obrażeń prokuratura nie mówi o szczegółach.
Oboje podejrzani trafili, decyzją sądu i na wniosek prokuratury, do aresztów, gdzie nadal przebywają. Sąd Rodzinny w Stalowej Woli ustanowił dla chłopczyka opiekuna tymczasowego, którego wskazał Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w tym mieście.
Danylo wraz z matką i jej konkubentem mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu w Stalowej Woli. Lokalne gazety, powołując się na sąsiadów, pisały wtedy, że z mieszkania Ukraińców nie słychać było awantur, krzyków czy płaczu dziecka.
Przeprowadzone w szpitalu w Rzeszowie badania wykazały u chłopczyka krwiaka przymózgowego. Danylo przeszedł operację neurochirurgiczną. Został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej, ale z malcem, ze względu na jego liczne urazy m.in. głowy, nie było żadnego kontaktu. Zdaniem lekarzy dziecko będzie najprawdopodobniej do końca życia żyło z dużą niepełnosprawnością.(PAP)
autorka: Agnieszka Pipała
api/ apiech/